poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział Szósty


Przez pewien czas wpatrywałem się w nią i nic nie mówiłem. No, bo co miałem jej powiedzieć? Że jestem zakochanym w niej dupkiem, który od skończenia 15 lat uprzykrza jej życie, tylko po to by jeszcze bardziej się w niej nie zauroczyć i nie cierpieć, gdy mnie odrzuci? Mam jej powiedzieć, że mój kuzyn jest pieprzonym egoistą, który dobrze wiedział, że ją kocham, a pomimo tego dał jej pigułkę i do tego jeszcze inne świństwa? Mam jej powiedzieć całą prawdę, o tym jak bardzo mnie nienawidzi i ile razy przeze mnie płakała? Jestem bezsilny w tej sytuacji, w której się znalazłem. Bez względu na to, co powiem i tak któreś z nas będzie cierpieć mocniej.
- Justin?- Zapytała, gdy nie odzywałem się do niej przez dłuższy czas. Zamrugałem kilka razy powiekami i przeniosłem pytający wzrok na nią.- To w końcu odpowiesz?- Ponowiła swoje pytanie i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Nie wiem, czy chciałabyś to usłyszeć.- Westchnąłem i nerwowo przygryzłem wargę. Nie chciałem mówić jej tego wszystkiego, bo odpowiadała mi sytuacja, w której normalnie rozmawiamy i nie chciałem znów powracać do tego, co było przed tym całym wypadkiem.
- Proszę, bądź ze mną szczery.- Powiedziała błagalnym głosem i przybliżyła się jeszcze bliżej mnie.
- My się…- Zacząłem, ale po chwili przerwałem i po raz kolejny przemyślałem to wszystko.- Nienawidziliśmy się… Kiedyś jak byliśmy mniejsi byliśmy przyjaciółmi, ale trzy lata temu coś się zepsuło i tak wyszło, że się nie cierpimy.- Odpowiedziałem i spojrzałem na jej dziwny wyraz twarzy.
- Ale ja nie czuję do ciebie nienawiści.- Przerwała niezręczną chwilę ciszy i lekko się ode mnie odsunęła.- Wręcz przeciwnie, czuję się tak jakby coś mnie do ciebie ciągnęło.- Powiedziała na co przed moimi oczami pojawił się scena sprzed kilku dni, gdy leżeliśmy w łóżku.
„- Justin.- Usłyszałem po chwili moje imię wypowiedziane z jej ust na co mimowolnie uśmiechnąłem się. – Kocham cię.- Powiedziała cicho śmiejąc się i odwróciła się do mnie przodem.”
- Zdaje ci się.- Odpowiedziałem jej. Brunetka nie zdawała sobie ile siły musiałem w to włożyć by odezwać się do niej, po tym co usłyszałem z jej ust. Czy bolało? To nie było takie uczucie jak przy złamanym sercu. Było mniejsze, ale też bolało. Czułem się w tedy jakbym odpychał jej uczucia. Po raz pierwszy przez głowę przemknęła mi myśl, że to co powiedziała tamtej nocy mogłoby być prawdą.
- Nieważne.- Mruknęła lekko zawiedziona takim potoczeniem się spraw.
- Oczekiwałaś, że powiem ci, że cię kocham i ty mnie też? Że zawsze byliśmy cholernie szczęśliwi i nie widzieliśmy świata poza sobą? Że nigdy się nie kłóciliśmy i byliśmy idealni?- Spojrzałem na nią i lekko się uniosłem widząc jej zakłopotanie.- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo chciałbym by to było prawdą, ale nią nie jest.- Powiedziałem nieco ciszej i oblizałem usta.- Nawet nie wiesz ile kosztowało mnie by powiedzieć ci, ze się nienawidzimy, a w zasadzie to ty mnie nienawidzisz.- Znów usiadłem na białym krześle i czekałem na jej odpowiedź.
- Skąd wiesz, że cię nienawidzę?- Unosiła pytająco brew.
- Bo ciągle mi to powtarzasz?!- Zbulwersowałem się i zaczął nerwowo co chwilę poprawiać włosy.- Za każdym razem powtarzasz mi jak to mnie nienawidzisz i jakim jestem popierdolonym chujem!- Krzyknąłem i głośno przełknąłem ślinę.
- Nie rozumiesz, że nie pamiętam, tego wszystkie za co teraz mnie obwiniasz?!- Uniosła się, ale po chwili uspokoiła, co było spowodowane chyba bólem głowy, bo złapała się za skronie.- A właściwie to dzięki twoim słowom pamiętam!- Krzyknęła.- Wyjdź.- Dodała nieco ciszej i powoli podeszła do łóżka.
- Wszystko w porządku?- Podszedłem do niej nie zwracając uwagi na to, że kazała mi wyjść.
- Zostaw mnie.- Odpowiedziała z trudem, ale po chwili złapała mnie za ramiona, gdy nie mogła utrzymać równowagi. Byłem przestraszony i nie wiedziałem co się dzieje, więc położyłem ją do łóżka i podbiegłem do pierwszej lepszej pielęgniarki, która zaraz pobiegła po lekarza. Przestraszony spojrzał na urządzenie, które było do niej podłączone, a cyfry na nim zaczęły szybko spadać.
- Tracimy ją!- Krzykną z francuskim akcentem i kazał pielęgniarce pobiec po innego lekarza, który pojawił się po chwili z defibrylatorem. Kompletnie zatkało mnie, gdy usłyszałem, ze ją tracą. Jak wykwalifikowani lekarze mogą kogoś tracić?! Usłyszałem brzęk sprzętu i widziałem ciało dziewczyny, które unosi się pod wpływem urządzenia. 
- To nic nie daje!- Krzyknął młodszy lekarz i ponowił swoją robotę, co wywołało na chwilę szok na mojej twarzy widząc jak przez dziewczynę przechodzimy ogromna ilość prądu. Nagle coś zaczęło pikać, a po chwili się uspokoiło, ale potem pojawił się kilkusekundowy dźwięk o tej samej głośności. Wiedziałem czego spodziewać się po czymś takim, bo w podobny sposób przed trzema latami zginął tak mój młodszy brat David, który dzisiaj miałby czternaście lat. Na myśl o nim moje oczy zaszkliły się, a po policzkach zaczęły spływać łzy. Czy znów będę musiał kogoś cholernie ważnego dla mnie stracić?
- Jest!- Krzyknął ordynator słysząc znów bicie serca Vicky i widząc unormowany puls. Podszedłem do niego z ogromną ulgą z nadzieją, że powie mi co się stało.
- Co się stało? Czemu ona… prawie umarła?!- Zbulwersowany zapytałem lekarza i czekałam na jego wyjaśnienia.
- Przepraszam, ale nie mam pojęcia. Wszystko wydawało się dobrze, nie wiem co się dzieje. Dziewczyna będzie musiała zostać jeszcze kilka dni w szpitalu, aż nie wyjaśnimy całego wcześniejszego zajścia.- Odpowiedział i wyszedł z sali. Podszedłem do niej i patrzyłem na jej śpiącą twarz. Cholernie się o nią bałem, bo nie chciałem znów stracić ważnej dla mnie osoby.
David miał jedenaście lat, gdy zginął, a moi rodzice jeszcze się po tym nie otrząsnęli. Przez jego śmierć nasze stosunki strasznie się oziębiły, co spowodowało, że wyprowadziłem się od nich, bo nie mogłem znieść ciągłego omijania tematu na temat Davida i tego, że za każdy uśmiech byłem karany słowami matki „Twój brat nie żyje, a ty masz czelność się śmiać?!” Rodzice przestali nas zauważać. Tak, była nas 2. Ja i rok młodsza ode mnie siostra Audrey, która również się wyprowadziła. Od roku nie mam z nimi kontaktu i czuję się lepiej, bo przez ciągłe słowa matki i nic nie mówienie ojca czułem się jakby jego śmierć była moją winą.


Otworzyłam oczy bez większego problemu i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byłam. Po chwili doszło do mnie, że jestem  szpitalu, i że moja pamięć wróciła. No prawie, bo kompletnie nie pamiętałam tego, co było podczas pobytu w szpitalu, ale może to i lepiej? Przeniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam wyczekiwać, aż ktoś w końcu wejdzie do mojej sali.
- Jak się Pani czuje?- Jak na moje zawołanie wszedł lekarz prowadzący mój przypadek i zaczął uzupełniać coś na kartce.
- Dobrze.- Odparłam i przeniosłam wzrok na jego fartuch by dowiedzieć się jak się nazywa, Benjamin Moliére. Francuz, co można było wywnioskować nie patrząc nawet na nazwisko. Mówił z wyraźnie zaostrzonym francuskim akcentem i miał w sobie paryską grację.
- Niestety, będzie Pani musiała zostać jeszcze u nas przynajmniej dwa dni, ze względu na dzisiejsze zasłabnięcie.- Odrzekł i udał się w moim kierunku bacznie przyglądając się mojej głowie.
- Jak to?- Zapytała go wyraźnie zaszokowana, bo kompletnie, jak mówiłam już wcześniej, nic nie pamiętam podczas pobytu w szpitalu.- Odzyskałam pamięć, więc chyba wszystko jest dobrze, prawda?- Znów się go zapytałam z nadzieją, że odpowie mi, że jest w porządku.
- Odzyskała Pani pamięć, ale martwi nas Pani słaby organizm.- Powiedziałam i usiadł na skraju łóżka szpitalnego zaciągając okulary na nos.- Mam do Pani osobiste pytanie.- Spojrzał na mnie, na co lekko skinęłam głową by pytał.- Czy cierpi Panienka na bulimię?- Zapytał, na co się przeraziłam, ale starała ukryć mój wstrząs. Nie nazwałabym tego bulimią, po prostu od dłuższego czasu walczę by utrzymać moją wymarzoną wagę. Nie robię tego co dziennie, mam na myśli wymiotowanie, ale zdarza mi się czasami.- Ma Pani bulimię?- Ponowił swoje pytanie.
- A co to ma do tego?- Odszczekałam się, bo nie chciałam mówić o moich problemach z wagą.
- Pani życie ma do tego.- Odburknął.- Pani organizm jest bardzo wykończony, czego dowodem są omdlenia. Zapewnie Pani pali i pije kawę, a przy tym wymusza wymioty. Nie zdaje sobie Pani sprawy jak bardzo Pani organizm jest na wyczerpaniu. Zastanawiam się jak wytrzymał on tak długo.- Dodał.- Bo pewnie Panienka od dłuższego czasu prowadzi taki tryb życia?- Podkreślał każdy wyraz, tak aby trafił do mnie. Nie odpowiedziałam mu nic, tylko skierowałam głowę na moje uda leżące pod miętową pościelą. Zamknęłam powieki, by nie dopuścić łez do wypłynięcia na policzki.
- Proszę wyjść.- Wymamrotałam po chwili słabym głosem i odwróciłam się plecami do ordynatora. Usłyszałam jego głośne westchnięcie i dźwięk zamykanych drzwi. Wypuściłam z siebie powietrze i zaczesałam włosy do tyłu. Po moich policzkach spłynęło kilka łez, które natychmiast ocierałam. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak łatwo wpędzić się w bulimię. Tak, jestem bulimiczką. Nie jest to kilka tygodni, to już ponad rok. Zaczęło się, gdy na jednej z imprez ktoś powiedział coś do mnie w stylu „Ale masz grube nogi!” i od tamtego czasu coś we mnie pękło, ale nie myślałam, że stanę się tym, czym teraz jestem. Dokładnie pamiętam kiedy po raz pierwszy to zrobiłam. Była marzec, wszyscy już spali, a mi przypomniały się słowa tamtego chłopaka. Poczułam się jak jakiś grubas, który zawsze ostatni wybierany jest na lekcjach w-fu. Udałam się do łazienki i po prostu zwymiotowałam. Był to impuls, szybka piłka, albo łapię i w tym siedzę, albo ona przelatuje obok mnie. Złapałam ją. Od tamtego czasu poznałam też kilka innych dziewczyn, które również cierpią na bulimię. Zaczęłam oswajać się z tym wszystkim i wymioty weszły mi w nawyk tak jak poranna kawa, czy papieros wieczorem. Pamiętam momenty, kiedy chciałam z tym skończyć. Powtarzałam sobie, że to już ostatni raz, ale nie wytrzymywałam. Po prostu, gdy nie wymiotowałam czułam się jakaś grubsza i gorsza. Nawet nie zauważyłam, że zniszczyłam sobie życie. Teraz jestem tego świadoma, za każdym razie, gdy to robię to żałuje, ale nie umiem tego zakończyć. To jest jak toksyczny związek, od którego się nie uwolnisz.
- Masz bulimię?- Usłyszałam za sobą cichy szept bruneta i szybko się do niego odwróciłam.
- Podsłuchiwałeś?!- Krzyknęłam i spojrzałam na niego zaszokowana.
- Nie… to znaczy tak.- Westchnął i oblizał usta siadając obok mnie.- Pomogę ci.- Powiedział i spojrzał na mnie, na co przeszedł mnie dreszcz.
- Ty?- Prychnęłam.- Jedyne, co możesz zrobić to mi zaszkodzić…- Mruknęłam.
- Ale i tak ci pomogę.- Odparł po chwili i spojrzałam na mnie swoim najseksowniejszym wzrokiem.
- Nie musisz.- Odpowiedziałam mu cicho i byłam zszokowana swoją wypowiedzią. Była ona tak jakby pozwoleniem na to by mi pomógł? Może potrzebowałam tego?
- Ale chcę.- Odpowiedział stanowczo i znów spojrzał na mnie. Zamarłam. Wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki i nic poza nimi się nie liczyło. Kiwnęłam lekko głową i uśmiechnęłam się do niego.- A poza tym, to może nam pomóc?- Dodał tajemniczo i przygryzł wargę.
- Nam?- Zapytałam zaciekawiona jego słowami.
- Moglibyśmy w końcu się pogodzić, Vicks.- Rzucił po chwili, a po moim ciele przeszły dreszcze, gdy usłyszałam jak nazwał mnie brunet. Vicks. Mówił tak, gdy się jeszcze przyjaźniliśmy i cholernie mi to schlebiało. Uwielbiałam, gdy dodawał to słodkie s na końcu jakieś wyrazu, a najbardziej, gdy dodawał je przy moim imieniu. Mimowolnie uśmiechnęłam się, a moje policzki lekko się zaczerwieniły.
 -Czemu chcesz się godzić?- Zapytałam go, gdy doszłam do siebie, po jego słowach.- To ty któregoś dnia, o ile się nie mylę, przestałeś się do mnie odzywać.- Wypomniałam mu i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Wiem, ale chyba najwyższy czas, by w końcu gadać normalnie, nie sądzisz?- Zapytał, na co pokiwałam twierdząco głową.- Więc to jest najlepszy moment.- Odparł i wzruszył ramionami. Nie mogłam uwierzyć, że się na to zgodziłam. W końcu go nienawidzę. To znaczy on myśli, że go nienawidzę, gdy ja go kocham. Tak, kocham Justina Biebera.
- Ale jak chcesz mi pomóc?- Spojrzałam na niego i wyrwałam go z jakiś przemyśleń.
- Znajdę najlepszą klinikę, która zajmuje się tego typu rzeczami i wyjdziesz z tego. Obiecuję.- Mruknął i po raz kolejny seksownie się do mnie uśmiechnął, na co przygryzłam wargi.
- Dziękuję.- Wymamrotałam po chwili, an co chłopak jedynie skinął głową.
- Będę już iść.- Powiedział i podszedł do drzwi.- Do zobaczenia.
- Justin?- Zapytałam, gdy ten otworzył drzwi.- Nie mów nikomu, o mojej chorobie, dobrze?- Chłopak skinął głową i po chwili wyszedł z mojej sali.

Nie mogłam uwierzyć, w to, co się dzieje. Chyba mu wybaczyłam, tym co zrobiłam. Zgodziłam się, żeby mi pomógł. Nawet nie wiem czemu tak postąpiłam. To takie niewiarygodne, że on chce się zmienić, wręcz nierealne. Ale pomimo tego wszystkiego, miałam nadzieję, że to co od teraz będzie, zmieni nasze relacje między nami. Chcę by było jak dawniej, a może i nawet lepiej. Pomimo tego,  co robił, to część mnie cholernie go pragnie, a druga cholernie nienawidzi. Chore, ale prawdziwe.  Chcę, by to co powiedział  mi dzisiaj Justin w kolejnych dniach okazało się prawdą. I chcę by był ze mną, gdy będę starała się leczyć. I chcę by mnie wspierał. I chcę, żeby takim był już zawsze, bo takiego go kocham. 

~*~
Od Autorki: Rozdział krótki, ale mam nadzieję, ze mi wybaczycie. Trochę pozmieniałam plany, co do opowiadania i zobaczymy jak mi to wyjdzie :) . Trzymajcie kciuki za 7 rozdział, bo nic w nim nie mam :(

Jakieś pytania, czy coś w tym stylu? Albo po prostu chcecie popisać? Piszcie na GG: 46961546

7 komentarzy:

  1. ZAJEBISTY <3 . Dalej . Już sie 7 nie moge doczekać . :D .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie mogę doczekać się 7. !! Świetny i mam nadzieję , że nn pojawi się szybko ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!
    Mam nadzieję, że szybko wyjdzie 7 rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju, kochany, że chce jej pomóc. i że w końcu się pogodzili. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , rozdział. Kocham Cię jesteś Wielka. Nie będę pisać co o Tobie myślę bo piszę to pod każdym rozdziałem, więc pisze tylko, że WSPANIAŁY ROZDZIAŁ ! : D

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM TEGO BLOGA! DOBRZE ŻE AKURAT NA BESTACH PRZEGLĄDAŁAM POCZEALNIĘ *.* TYLKO DODAWAJ NATYCHMIAST NASTĘPNY CZEKAM ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiste!!! To jest po prostu genious! Świetnie piszesz! <3 <3 <3
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń