Przez pewien czas wpatrywałem się w nią i nic nie mówiłem.
No, bo co miałem jej powiedzieć? Że jestem zakochanym w niej dupkiem, który od
skończenia 15 lat uprzykrza jej życie, tylko po to by jeszcze bardziej się w
niej nie zauroczyć i nie cierpieć, gdy mnie odrzuci? Mam jej powiedzieć, że mój
kuzyn jest pieprzonym egoistą, który dobrze wiedział, że ją kocham, a pomimo
tego dał jej pigułkę i do tego jeszcze inne świństwa? Mam jej powiedzieć całą
prawdę, o tym jak bardzo mnie nienawidzi i ile razy przeze mnie płakała? Jestem
bezsilny w tej sytuacji, w której się znalazłem. Bez względu na to, co powiem i
tak któreś z nas będzie cierpieć mocniej.
- Justin?- Zapytała, gdy nie odzywałem się do niej przez
dłuższy czas. Zamrugałem kilka razy powiekami i przeniosłem pytający wzrok na
nią.- To w końcu odpowiesz?- Ponowiła swoje pytanie i skrzyżowała ręce na
piersiach.
- Nie wiem, czy chciałabyś to usłyszeć.- Westchnąłem i
nerwowo przygryzłem wargę. Nie chciałem mówić jej tego wszystkiego, bo
odpowiadała mi sytuacja, w której normalnie rozmawiamy i nie chciałem znów
powracać do tego, co było przed tym całym wypadkiem.
- Proszę, bądź ze mną szczery.- Powiedziała błagalnym głosem
i przybliżyła się jeszcze bliżej mnie.
- My się…- Zacząłem, ale po chwili przerwałem i po raz
kolejny przemyślałem to wszystko.- Nienawidziliśmy się… Kiedyś jak byliśmy
mniejsi byliśmy przyjaciółmi, ale trzy lata temu coś się zepsuło i tak wyszło,
że się nie cierpimy.- Odpowiedziałem i spojrzałem na jej dziwny wyraz twarzy.
- Ale ja nie czuję do ciebie nienawiści.- Przerwała
niezręczną chwilę ciszy i lekko się ode mnie odsunęła.- Wręcz przeciwnie, czuję
się tak jakby coś mnie do ciebie ciągnęło.- Powiedziała na co przed moimi
oczami pojawił się scena sprzed kilku dni, gdy leżeliśmy w łóżku.
„- Justin.- Usłyszałem po chwili moje imię wypowiedziane z
jej ust na co mimowolnie uśmiechnąłem się. – Kocham cię.- Powiedziała cicho
śmiejąc się i odwróciła się do mnie przodem.”
- Zdaje ci się.- Odpowiedziałem
jej. Brunetka nie zdawała sobie ile siły musiałem w to włożyć by odezwać się do
niej, po tym co usłyszałem z jej ust. Czy bolało? To nie było takie uczucie jak
przy złamanym sercu. Było mniejsze, ale też bolało. Czułem się w tedy jakbym
odpychał jej uczucia. Po raz pierwszy przez głowę przemknęła mi myśl, że to co
powiedziała tamtej nocy mogłoby być prawdą.
- Nieważne.- Mruknęła lekko
zawiedziona takim potoczeniem się spraw.
- Oczekiwałaś, że powiem ci, że
cię kocham i ty mnie też? Że zawsze byliśmy cholernie szczęśliwi i nie
widzieliśmy świata poza sobą? Że nigdy się nie kłóciliśmy i byliśmy idealni?-
Spojrzałem na nią i lekko się uniosłem widząc jej zakłopotanie.- Nawet nie
zdajesz sobie sprawy jak bardzo chciałbym by to było prawdą, ale nią nie jest.-
Powiedziałem nieco ciszej i oblizałem usta.- Nawet nie wiesz ile kosztowało
mnie by powiedzieć ci, ze się nienawidzimy, a w zasadzie to ty mnie
nienawidzisz.- Znów usiadłem na białym krześle i czekałem na jej odpowiedź.
- Skąd wiesz, że cię nienawidzę?-
Unosiła pytająco brew.
- Bo ciągle mi to powtarzasz?!- Zbulwersowałem się i zaczął
nerwowo co chwilę poprawiać włosy.- Za każdym razem powtarzasz mi jak to mnie
nienawidzisz i jakim jestem popierdolonym chujem!- Krzyknąłem i głośno
przełknąłem ślinę.
- Nie rozumiesz, że nie pamiętam, tego wszystkie za co teraz
mnie obwiniasz?!- Uniosła się, ale po chwili uspokoiła, co było spowodowane
chyba bólem głowy, bo złapała się za skronie.- A właściwie to dzięki twoim
słowom pamiętam!- Krzyknęła.- Wyjdź.- Dodała nieco ciszej i powoli podeszła do
łóżka.
- Wszystko w porządku?- Podszedłem do niej nie zwracając
uwagi na to, że kazała mi wyjść.
- Zostaw mnie.- Odpowiedziała z trudem, ale po chwili
złapała mnie za ramiona, gdy nie mogła utrzymać równowagi. Byłem przestraszony
i nie wiedziałem co się dzieje, więc położyłem ją do łóżka i podbiegłem do
pierwszej lepszej pielęgniarki, która zaraz pobiegła po lekarza. Przestraszony
spojrzał na urządzenie, które było do niej podłączone, a cyfry na nim zaczęły
szybko spadać.
- Tracimy ją!- Krzykną z francuskim akcentem i kazał pielęgniarce
pobiec po innego lekarza, który pojawił się po chwili z defibrylatorem.
Kompletnie zatkało mnie, gdy usłyszałem, ze ją tracą. Jak wykwalifikowani
lekarze mogą kogoś tracić?! Usłyszałem brzęk sprzętu i widziałem ciało
dziewczyny, które unosi się pod wpływem urządzenia.
- To nic nie daje!- Krzyknął młodszy lekarz i ponowił swoją
robotę, co wywołało na chwilę szok na mojej twarzy widząc jak przez dziewczynę
przechodzimy ogromna ilość prądu. Nagle coś zaczęło pikać, a po chwili się
uspokoiło, ale potem pojawił się kilkusekundowy dźwięk o tej samej głośności.
Wiedziałem czego spodziewać się po czymś takim, bo w podobny sposób przed
trzema latami zginął tak mój młodszy brat David, który dzisiaj miałby
czternaście lat. Na myśl o nim moje oczy zaszkliły się, a po policzkach zaczęły
spływać łzy. Czy znów będę musiał kogoś cholernie ważnego dla mnie stracić?
- Jest!- Krzyknął ordynator słysząc znów bicie serca Vicky i
widząc unormowany puls. Podszedłem do niego z ogromną ulgą z nadzieją, że powie
mi co się stało.
- Co się stało? Czemu ona… prawie umarła?!- Zbulwersowany
zapytałem lekarza i czekałam na jego wyjaśnienia.
- Przepraszam, ale nie mam pojęcia. Wszystko wydawało się
dobrze, nie wiem co się dzieje. Dziewczyna będzie musiała zostać jeszcze kilka
dni w szpitalu, aż nie wyjaśnimy całego wcześniejszego zajścia.- Odpowiedział i
wyszedł z sali. Podszedłem do niej i patrzyłem na jej śpiącą twarz. Cholernie
się o nią bałem, bo nie chciałem znów stracić ważnej dla mnie osoby.
David miał jedenaście lat, gdy zginął, a moi rodzice jeszcze
się po tym nie otrząsnęli. Przez jego śmierć nasze stosunki strasznie się
oziębiły, co spowodowało, że wyprowadziłem się od nich, bo nie mogłem znieść
ciągłego omijania tematu na temat Davida i tego, że za każdy uśmiech byłem karany
słowami matki „Twój brat nie żyje, a ty
masz czelność się śmiać?!” Rodzice przestali nas zauważać. Tak, była nas 2.
Ja i rok młodsza ode mnie siostra Audrey, która również się wyprowadziła. Od
roku nie mam z nimi kontaktu i czuję się lepiej, bo przez ciągłe słowa matki i
nic nie mówienie ojca czułem się jakby jego śmierć była moją winą.
Otworzyłam oczy bez większego problemu i rozejrzałam się po
pomieszczeniu, w którym byłam. Po chwili doszło do mnie, że jestem szpitalu, i że moja pamięć wróciła. No
prawie, bo kompletnie nie pamiętałam tego, co było podczas pobytu w szpitalu,
ale może to i lepiej? Przeniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam
wyczekiwać, aż ktoś w końcu wejdzie do mojej sali.
- Jak się Pani czuje?- Jak na moje zawołanie wszedł lekarz
prowadzący mój przypadek i zaczął uzupełniać coś na kartce.
- Dobrze.- Odparłam i przeniosłam wzrok na jego fartuch by
dowiedzieć się jak się nazywa, Benjamin Moliére. Francuz, co można było
wywnioskować nie patrząc nawet na nazwisko. Mówił z wyraźnie zaostrzonym
francuskim akcentem i miał w sobie paryską grację.
- Niestety, będzie Pani musiała zostać jeszcze u nas
przynajmniej dwa dni, ze względu na dzisiejsze zasłabnięcie.- Odrzekł i udał
się w moim kierunku bacznie przyglądając się mojej głowie.
- Jak to?- Zapytała go wyraźnie zaszokowana, bo kompletnie,
jak mówiłam już wcześniej, nic nie pamiętam podczas pobytu w szpitalu.-
Odzyskałam pamięć, więc chyba wszystko jest dobrze, prawda?- Znów się go
zapytałam z nadzieją, że odpowie mi, że jest w porządku.
- Odzyskała Pani pamięć, ale martwi nas Pani słaby
organizm.- Powiedziałam i usiadł na skraju łóżka szpitalnego zaciągając okulary
na nos.- Mam do Pani osobiste pytanie.- Spojrzał na mnie, na co lekko skinęłam
głową by pytał.- Czy cierpi Panienka na bulimię?- Zapytał, na co się
przeraziłam, ale starała ukryć mój wstrząs. Nie nazwałabym tego bulimią, po
prostu od dłuższego czasu walczę by utrzymać moją wymarzoną wagę. Nie robię
tego co dziennie, mam na myśli wymiotowanie, ale zdarza mi się czasami.- Ma
Pani bulimię?- Ponowił swoje pytanie.
- A co to ma do tego?- Odszczekałam się, bo nie chciałam
mówić o moich problemach z wagą.
- Pani życie ma do tego.- Odburknął.- Pani organizm jest
bardzo wykończony, czego dowodem są omdlenia. Zapewnie Pani pali i pije kawę, a
przy tym wymusza wymioty. Nie zdaje sobie Pani sprawy jak bardzo Pani organizm
jest na wyczerpaniu. Zastanawiam się jak wytrzymał on tak długo.- Dodał.- Bo
pewnie Panienka od dłuższego czasu prowadzi taki tryb życia?- Podkreślał każdy
wyraz, tak aby trafił do mnie. Nie odpowiedziałam mu nic, tylko skierowałam
głowę na moje uda leżące pod miętową pościelą. Zamknęłam powieki, by nie
dopuścić łez do wypłynięcia na policzki.
- Proszę wyjść.- Wymamrotałam po chwili słabym głosem i
odwróciłam się plecami do ordynatora. Usłyszałam jego głośne westchnięcie i
dźwięk zamykanych drzwi. Wypuściłam z siebie powietrze i zaczesałam włosy do
tyłu. Po moich policzkach spłynęło kilka łez, które natychmiast ocierałam. Nie
zdawałam sobie sprawy, że tak łatwo wpędzić się w bulimię. Tak, jestem
bulimiczką. Nie jest to kilka tygodni, to już ponad rok. Zaczęło się, gdy na
jednej z imprez ktoś powiedział coś do mnie w stylu „Ale masz grube nogi!” i od tamtego czasu coś we mnie pękło, ale
nie myślałam, że stanę się tym, czym teraz jestem. Dokładnie pamiętam kiedy po
raz pierwszy to zrobiłam. Była marzec, wszyscy już spali, a mi przypomniały się
słowa tamtego chłopaka. Poczułam się jak jakiś grubas, który zawsze ostatni
wybierany jest na lekcjach w-fu. Udałam się do łazienki i po prostu
zwymiotowałam. Był to impuls, szybka piłka, albo łapię i w tym siedzę, albo ona
przelatuje obok mnie. Złapałam ją. Od tamtego czasu poznałam też kilka innych
dziewczyn, które również cierpią na bulimię. Zaczęłam oswajać się z tym
wszystkim i wymioty weszły mi w nawyk tak jak poranna kawa, czy papieros
wieczorem. Pamiętam momenty, kiedy chciałam z tym skończyć. Powtarzałam sobie,
że to już ostatni raz, ale nie wytrzymywałam. Po prostu, gdy nie wymiotowałam
czułam się jakaś grubsza i gorsza. Nawet nie zauważyłam, że zniszczyłam sobie
życie. Teraz jestem tego świadoma, za każdym razie, gdy to robię to żałuje, ale
nie umiem tego zakończyć. To jest jak toksyczny związek, od którego się nie
uwolnisz.
- Masz bulimię?- Usłyszałam za sobą cichy szept bruneta i
szybko się do niego odwróciłam.
- Podsłuchiwałeś?!- Krzyknęłam i spojrzałam na niego
zaszokowana.
- Nie… to znaczy tak.- Westchnął i oblizał usta siadając
obok mnie.- Pomogę ci.- Powiedział i spojrzał na mnie, na co przeszedł mnie
dreszcz.
- Ty?- Prychnęłam.- Jedyne, co możesz zrobić to mi
zaszkodzić…- Mruknęłam.
- Ale i tak ci pomogę.- Odparł po chwili i spojrzałam na
mnie swoim najseksowniejszym wzrokiem.
- Nie musisz.- Odpowiedziałam mu cicho i byłam zszokowana
swoją wypowiedzią. Była ona tak jakby pozwoleniem na to by mi pomógł? Może
potrzebowałam tego?
- Ale chcę.- Odpowiedział stanowczo i znów spojrzał na mnie.
Zamarłam. Wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki i nic poza nimi się nie
liczyło. Kiwnęłam lekko głową i uśmiechnęłam się do niego.- A poza tym, to może
nam pomóc?- Dodał tajemniczo i przygryzł wargę.
- Nam?- Zapytałam zaciekawiona jego słowami.
- Moglibyśmy w końcu się pogodzić, Vicks.- Rzucił po chwili,
a po moim ciele przeszły dreszcze, gdy usłyszałam jak nazwał mnie brunet. Vicks.
Mówił tak, gdy się jeszcze przyjaźniliśmy i cholernie mi to schlebiało.
Uwielbiałam, gdy dodawał to słodkie s na
końcu jakieś wyrazu, a najbardziej, gdy dodawał je przy moim imieniu.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, a moje policzki lekko się zaczerwieniły.
-Czemu chcesz się
godzić?- Zapytałam go, gdy doszłam do siebie, po jego słowach.- To ty któregoś
dnia, o ile się nie mylę, przestałeś się do mnie odzywać.- Wypomniałam mu i
skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Wiem, ale chyba najwyższy czas, by w końcu gadać
normalnie, nie sądzisz?- Zapytał, na co pokiwałam twierdząco głową.- Więc to
jest najlepszy moment.- Odparł i wzruszył ramionami. Nie mogłam uwierzyć, że
się na to zgodziłam. W końcu go nienawidzę. To znaczy on myśli, że go
nienawidzę, gdy ja go kocham. Tak, kocham Justina Biebera.
- Ale jak chcesz mi pomóc?- Spojrzałam na niego i wyrwałam
go z jakiś przemyśleń.
- Znajdę najlepszą klinikę, która zajmuje się tego typu
rzeczami i wyjdziesz z tego. Obiecuję.- Mruknął i po raz kolejny seksownie się
do mnie uśmiechnął, na co przygryzłam wargi.
- Dziękuję.- Wymamrotałam po chwili, an co chłopak jedynie
skinął głową.
- Będę już iść.- Powiedział i podszedł do drzwi.- Do
zobaczenia.
- Justin?- Zapytałam, gdy ten otworzył drzwi.- Nie mów
nikomu, o mojej chorobie, dobrze?- Chłopak skinął głową i po chwili wyszedł z
mojej sali.
Nie mogłam uwierzyć, w to, co się dzieje. Chyba mu
wybaczyłam, tym co zrobiłam. Zgodziłam się, żeby mi pomógł. Nawet nie wiem
czemu tak postąpiłam. To takie niewiarygodne, że on chce się zmienić, wręcz
nierealne. Ale pomimo tego wszystkiego, miałam nadzieję, że to co od teraz
będzie, zmieni nasze relacje między nami. Chcę by było jak dawniej, a może i
nawet lepiej. Pomimo tego, co robił, to
część mnie cholernie go pragnie, a druga cholernie nienawidzi. Chore, ale
prawdziwe. Chcę, by to co
powiedział mi dzisiaj Justin w kolejnych
dniach okazało się prawdą. I chcę by był ze mną, gdy będę starała się leczyć. I
chcę by mnie wspierał. I chcę, żeby takim był już zawsze, bo takiego go kocham.
~*~
Od Autorki: Rozdział krótki, ale mam nadzieję, ze mi wybaczycie. Trochę pozmieniałam plany, co do opowiadania i zobaczymy jak mi to wyjdzie :) . Trzymajcie kciuki za 7 rozdział, bo nic w nim nie mam :(
Jakieś pytania, czy coś w tym stylu? Albo po prostu chcecie popisać? Piszcie na GG: 46961546
ZAJEBISTY <3 . Dalej . Już sie 7 nie moge doczekać . :D .
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę doczekać się 7. !! Świetny i mam nadzieję , że nn pojawi się szybko ;*
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko wyjdzie 7 rozdział :D
jeju, kochany, że chce jej pomóc. i że w końcu się pogodzili. czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , WSPANIAŁY , rozdział. Kocham Cię jesteś Wielka. Nie będę pisać co o Tobie myślę bo piszę to pod każdym rozdziałem, więc pisze tylko, że WSPANIAŁY ROZDZIAŁ ! : D
OdpowiedzUsuńKOCHAM TEGO BLOGA! DOBRZE ŻE AKURAT NA BESTACH PRZEGLĄDAŁAM POCZEALNIĘ *.* TYLKO DODAWAJ NATYCHMIAST NASTĘPNY CZEKAM ♥
OdpowiedzUsuńZajebiste!!! To jest po prostu genious! Świetnie piszesz! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn