czwartek, 21 marca 2013

Rozdział Drugi


Weszłam do pokoju i udałam się w stronę mojej garderoby, z której po chwili wyciągnęłam ubrania na dzisiejszy dzień. Wiem, że jest lato i buty emu są nieodpowiednie na dzisiejszą pogodę, ale uwielbiam w nich chodzić bez względu na porę roku. Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i zrobiłam nowy makijaż, a włosy związałam w niestabilnego koka. Wsmarowałam w swoje ciało mój ulubiony balsam- brzoskwiniowy, a następnie ubrałam się w wcześniej przygotowane ciuchy. Zeszłam na dół, gdzie wszyscy znajomi sprzątali po imprezie.
- Miałeś być w domu.- Powiedziałam do Justina i wskazałam na niego palcem. Chłopak jedynie się zaśmiał i nic mi nie odpowiedział.
- Justin chciał zobaczyć cię w bieliźnie, bo wczoraj się nie rozbierałaś!- Krzyknęła z kuchni Diana i zaraz po tym usłyszałam jej śmiech.
-Spadaj!- Odpowiedziałam jej i zabrałam się za sprzątanie.
- Czemu ty masz te buty na nogach?!- Zapytał zszokowany Justin.- Jesteś głupia, one są brzydkie.- Dodał i udałam się w moim kierunku, aby je ściągnąć.
- Odwal się idioto!- Krzyknęłam na niego, gdy przejrzałam jego zamiary.- Tobie nie mają się podobać.- Odpowiedziałam mu i wyszłam z salonu udając się do Diany, która siłowała się z brudną plamą po sama nie wiem, czym na podłodze. Około godziny trzynastej, gdy wszystko było już ogarnięte udaliśmy się do salonu, gdzie jedliśmy wcześniej zamówioną pizzę.
- Ejj?- W końcu zapytał Justin połykając ostatni kawałek pizzy.- To, co z wakacjami?
- No Paryż.- Odpowiedziałam i rozmarzyłam się o przystojnych chłopakach, którzy tam mieszkają.
- To to wiem.- Odpowiedział.- Ale kiedy jedziemy? Nie mamy jeszcze biletów, a mieliśmy tam być miesiąc!- Krzyknął szatyn i spojrzał na wszystkich.
- Może 10 lipiec?- Zapytał po chwili Ryan.- Mamy tydzień na spakowanie się i kupienie biletów, chyba nam wystarczy?
- W zasadzie to, czemu nie.- Powiedziałam. Po moich słowach każdy przytaknął. Czyli mamy już wszystko ustalone. Jedziemy na cały miesiąc do Paryża- miasta miłości.


- To zdradzisz nam swój genialny plan?- Zapytał Mike, gdy wszyscy prócz Vicky, byli już w moim pokoju.
- To tak.-Zacząłem.- Jak gdyby nigdy nic wyjedziemy całą paczką na lotnisko. Ja pójdę pierwszy na odprawę i wsiądę do samolotu. Gdy będzie wasza kolej wy powiecie, że musicie coś jeszcze załatwić, a jej będziecie kazać iść do samolotu. Gdy ona wejdzie i będziemy już lecieć Diana, albo Rose zadzwonią do niej i powiedzą, że się spóźniliście, a Max zgubił bilet i nie dolecicie do nas. Resztą sam się już zajmę.- Powiedziałem i spojrzałem na znajomych zaciągając się przy tym dymem z papierosa.
- A jak coś pójdzie nie tak?- Zapytała po chwili Rose, za co oberwała ode mnie poduszką.
 - Nawet tak nie mów, bo wykraczesz.- Spojrzałem na nią zabójczym wzrokiem i z lekkim grymasem na twarzy.


Siedziałam sama w domu, bo dziewczyny gdzieś się zmyły, a ja byłam zbyt leniwa i zmęczona by im towarzyszyć. Oglądałam właśnie kolejny odcinek Niskozatrudnionych, gdy w całym domu zgasło światło, a na dworze słychać było grzmoty nadchodzącej burzy.  Odkąd pamiętam cholernie bałam się burzy, dlatego czym prędzej zadzwoniłam do przyjaciółek by już wracały.
- Dziewczyny wracajcie!- Krzyknęłam do telefonu.- Burza idzie, proszę wróćcie. Wiecie, że się boje.- Dodałam błagalnym tonem i odskoczyłam, gdy usłyszałam walnięcie pioruna.
- Jesteśmy u Justina, on zaraz po ciebie przyjedzie.- Powiedziała Rose i rozłączyła się nie dając mi szansy na wypowiedzenie się. Po niecałych pięciu minutach do naszych drzwi ktoś zapukał. Spojrzałam przez wizjer i szybko otworzyłam drzwi chłopakowi.
- Dłużej się nie dało?- Zapytałam z wyrzutem.
- Jechałem tylko pięć minut, wyluzuj mała.- Powiedział chłopak i otworzył mi drzwi do jego samochodu. W tym momencie znów piorun walnął o ziemię, a ja spanikowana rzuciłam się na Justina.
- Eeee…- Zakłopotałam się i szybko z niego zlazłam.- Sorry.- Dodałam i wsiadłam czym prędzej do samochodu. Usłyszałam tylko cichy śmiech chłopaka, a następnie odgłos zapalającego się silnika. Po kilku minutach byliśmy już pod jego domem, a ja sprintem wbiegłam do jego pokoju, gdzie byli już wszyscy.
- Nie no, fajnie, że urządzacie imprezę za moimi plecami.- Powiedziałam zbulwersowana i upiłam łyk piwa z puszki Rose.
- Oho.- Powiedział ochoczo Bieber.- Nasza gwiazda słabej głowy wkracza do akcji.- Zaśmiał się, na co zawtórowali mu inni. Zdenerwowana podeszłam do niego i wylałam na niego zawartość puszki.
- Pożałujesz.- Wysyczał przez zaciśnięte zęby i wziął mnie na ręce, a następnie zbiegł na dół i przez tylnie drzwi wybiegł z domu zostawiając mnie samą na jego podwórku.
- Gdzie idziesz?!- Krzyknęłam do niego, gdy ten zamykał drzwi, tak abym nie mogła wejść do mieszkania.- Ty idioto! Wiesz, że boję się burzy!- Krzyczałam wciąż, a łzy powoli napływały do moich oczu. Z sekundy na sekundę odgłosy burzy stawały się coraz głośniejsze, a deszcz zwiększał swoją potęgę. Już sama nie wiedziałam, czy płacze, czy po prostu moje policzki mokre są od ilości lecącej z nieba wody.


- Justin, wpuść ją.- Powiedziała błagalnym głosem Rose.- Przecież wiesz, że się boi burzy.- Namawiała mnie, ale nie chciałem puścić jej tego płazem. Niech zapłaci za koszulkę.- To tylko koszulka.- Dodała po chwili.
- Stary jak jej nie wpuścisz to się nigdy z nią nie pogodzisz!- Krzyknął Ryan. Po przeanalizowaniu słów doszłem do wniosku, że tym zachowaniem jeszcze bardziej mnie znienawidzi, ale tak trudno było mi oduczyć się starego zachowania.
- Dobra, pójdę po nią.- Powiedziałem i wstałem z dywanu udając się na parter. Stała cała przemoknięta z rozmazanym makijażem i smutnym, ale też wściekłym wyrazem twarzy. Wyglądała w tedy tak bezbronnie- tak jakby nie była sobą.
- Wchodź!- Krzyknąłem do niej na co poderwała się i wbiegła do mojego domu prawie wywracając mnie.- Chcesz mi coś powiedzieć?- Zapytałem ją.
- Tak, że jesteś największym chamem jakiego znam!- Wykrzyczała mi prosto w twarz i uderzyła w klatkę piersiową.- Wiesz, że boję się burzy, ale nie – musiałeś jak zwykle odegrać się na mnie ze zdwojoną siłą. To tylko koszulka, a ty zafundowałeś mi Paranormal Activity.- Dodała i usiadła na sofie odwracając się do mnie plecami. Zabolało. Tak cholernie zabolały mnie jej słowa, że aż zrobiło mi się jej żal i postanowiłem ją przeprosić.
- Przepraszam.- Powiedziałem i usiadłem koło niej przytulając się do jej mokrego ciała.- Chodź, dam ci ciuchy na przebranie.- Dodałem i siłą zaciągnąłem ją do mojego pokoju, gdzie dałem jej jakąś koszulkę i spodnie od dresu.  Wyrwała mi rzeczy z ręki i udała się do łazienki. Jednak po chwili szybko wróciła.
- Nie ma światła.- Powiedziała.- Dajcie mi jedną świeczkę.- Wziąłem z biurka jedną z palących się świeczek i wręczyłem jej ją.
- Nie podziękujesz?- Zapytałem i czekałem na jej odpowiedź. Ta tylko prychnęła i ze świeczką w ręce udała się do łazienki.


Położyłam świeczkę na blacie umywalki i zaczęłam powoli przebierać się w ciuchy Justina. Koszulka sięgała mi do połowy ud, więc spokojnie mogłaby być jedną z moich sukienek. Odruchowo spojrzałam w lustro i aż chciałam krzyczeć, gdy zobaczyłam mój rozmazany makijaż i mokre włosy, które po woli zaczynały kręcić się przy końcach. Wzięłam jeden z leżących ręczników i wytarłam nim sobie twarz, ale było jeszcze gorzej. Zaczęłam wodą i mydłem myć twarz z brudu pozostawionego po eyelinerze i tuszu do rzęs. Po kilku minutach moja twarz była czysta i naturalna. Nie przeraziłam się zbytnio brakiem makijażu, bo odkąd pamiętam nie miałam problemu z cerą. Ubrałam szare dresy Justina, które spadały mi przy każdym ruchu, dlatego postanowiłam, że ścisnę je gumką, która była w spodniach i tak też zrobiłam. Wyszłam gotowa razem ze świeczką i weszłam do pokoju chłopaka.
- Jeszcze ze mną nie spałaś, a już nosisz moje ciuchy.- Mruknął seksownie Justin na co pokazałam mu środkowy palec. Miałam w zamiarze nie odzywać się do niego za to co zrobił i jak na razie udawało mi się to.- Ojj, no nie fochaj się już tak.- Powiedział chłopak i podszedł do mnie przytulając mnie. Szybko od niego odskoczyłam i zmieniłam miejsce nie odpowiadając mu na te słowa.  Potwornie wkurzył mnie tym zachowaniem. Skoro chciał się odegrać mógł też mnie oblać piwem, a nie odstawiać jakąś szopkę. Z dnia na dzień coraz bardziej go nienawidzę.
- Zbieramy się.- Powiedziały koło godziny dwudziestej dziewczyny. Posłusznie wstałam razem z nimi i udaliśmy się na dół.
- Podwieźć was?- Zaproponował Justin. Dziewczyny spojrzały na mnie, a ja przecząco pokiwałam głową.
- Będzie lepiej jak się przejdziemy.- Powiedziała Diana.- Chyba rozumiesz.- Dodała i puściła jemu oczko. Podeszłam do grzejnika, z którego wzięłam moje już suchsze buty i założyłam je na gołe stopy.
- Cześć!- Krzyknęłyśmy chórem i wyszłyśmy z domu Biebera.
- Weź mu wybacz.- Zaczęła rozmowę Rose.
- Zrobił najgorszą z możliwych rzeczy i mam mu wybaczyć?!- Zbulwersowałam się na dziewczyny.
- Zrobił to, bo oblałaś mu bluzkę, a nic takiego nie powiedział.- Wtrąciła się Diana.
- Też mógł mnie oblać, a nie wystawiać na dwór podczas burzy!- Krzyknęłam na nie i zaczęłam iść szybciej zostawiając je z tyłu.
- Nie myślałam, że Justin tak szybko cię zaliczy.- Usłyszałam za sobą głos Emily.
- Nie rozumiem?- Powiedziałam i odwróciłam się do niej przodem.
- No jak przespałam się z nim to też nosiłam tą koszulkę.- Mruknęła z kpiną w głosie.
- Nie przespałam się z tym dupkiem!- Krzyknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Jaaaasne.- Dodała ironicznie Emily, na co pokazałam jej środkowy palec i ruszyłam nie zwracając uwagi na jej głupi śmiech skierowany w moją stronę.


- Przegiąłeś.- Powiedział Mike i kolejny raz zaciągnął się jointem.
- Skąd mogłem wiedzieć, że tak ją to rozzłości?- Odburknąłem zdenerwowany całą tą sytuacją.
- Nie udawaj debila, każdy wie, że panicznie boi się burzy.- Rzekł z wyrzutem w głosie Ryan.
- Nie zdziwiłbym się jakby nie pojechała przez to do Paryża.- Wtrącił się Max.- Jej fochy są na serio dłuuugie.-  Dodał i upił łyk piwa.
- Jezu, zaraz wykraczecie.- Powiedziałem i podszedłem do telewizora by go wyłączyć.
- A właściwe, to czemu tak nagle zaczęło ci zależeć na waszym pogodzeniu?- Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem Max.
- Będziecie się śmiali jak wam powiem.- Zacząłem.
- Nam nie powiesz?!- Zbulwersował się Max i podał mi butelkę piwa.- Napij się, w tedy z łatwością powiesz wszystko co myślisz.- Wziąłem od niego butelkę, potem kolejną i kolejną, aż w końcu zacząłem mówić.
- No bo… ja… ją… w sensie… takim… bo to długa historia.- Miotałem się w moich wypowiedziach, aż w końcu zebrałem się by powiedzieć to, co do niej czuję.- Chyba ją kocham.- Powiedziałem z zamkniętymi oczami i dopiero po chwili je otworzyłem. Widząc miny chłopaków zacząłem się jak głupi śmiać, ale za pewno było to też winą alkoholu.
- Żartujesz sobie.- Powiedział po chwili Mike.- Przecież od końca gimnazjum ją wyzywasz i nienawidzisz, a teraz kochasz?!
- Od końca gimnazjum ją kocham.- Odpowiedziałem mu.- Robiłem to wszystko by ją znienawidzić, ale nie udało się, więc postanowiłem, że o nią zawalczę.- Dodałem i dokończyłem wypijać piątą butelkę po moim ulubionym piwie.   

~*~
Od Autorki: Rozdział miał się pojawić dopiero pojutrze, ale czytając wasze miłe komentarze postanowiła dodać go już dziś. Bardzo dziękuję za każdy komentarz- jest on strasznie motywujący. Jak na razie źle mi idzie zwiastun bloga, ale dzisiaj będę długo nad nim pracowała, ze względu na wolny dzień od szkoły. Jest tu ktoś kto ma bloga i bezinteresownie poleciłby mnie w najbliższej notce? Jeżeli tak to wieeeeeeeeelkie dziękuję w waszą stronę :* 

5 komentarzy:

  1. Czekam na NN. Tylko szybko *o* Ciekawe jak to będzie z wylotem do Paryża :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne <3 Jesteś wielka, bo te opowiada są cudowne, a w dodatku długie. Nie mogę się doczekać następnego bo zżera mnie ciekawość więc pisz szybciutko ; ) daje Ci 6/6

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze dodam, że jak to czytam to wiem o co chodzi, bo wszystko jest czyste, przejrzyste. Widac, że autorka dba o siebie i o rzeczy które tworzy, bo jak ja tu wchodzę to widzę skromne tło, ale wyglądające bardzo zachęcająco. < 3 Uwielbiam Cię, chyba nigdy nie czytałam czegoś tak pięknego, Pisz dalej bo na prawdę nie doczekam ! : P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKI WIELKIE ♥ ♥ ♥ / #WelcomeToPolandJustin ;3

      Usuń