Weszłam do pokoju i udałam się w stronę mojej garderoby, z
której po chwili wyciągnęłam ubrania na dzisiejszy dzień. Wiem, że jest lato i
buty emu są nieodpowiednie na dzisiejszą pogodę, ale uwielbiam w nich chodzić
bez względu na porę roku. Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i
zrobiłam nowy makijaż, a włosy związałam w niestabilnego koka. Wsmarowałam w
swoje ciało mój ulubiony balsam- brzoskwiniowy, a następnie ubrałam się w
wcześniej przygotowane ciuchy. Zeszłam na dół, gdzie wszyscy znajomi sprzątali
po imprezie.
- Miałeś być w domu.- Powiedziałam do Justina i wskazałam na
niego palcem. Chłopak jedynie się zaśmiał i nic mi nie odpowiedział.
- Justin chciał zobaczyć cię w bieliźnie, bo wczoraj się nie
rozbierałaś!- Krzyknęła z kuchni Diana i zaraz po tym usłyszałam jej śmiech.
-Spadaj!- Odpowiedziałam jej i zabrałam się za sprzątanie.
- Czemu ty masz te buty na nogach?!- Zapytał zszokowany
Justin.- Jesteś głupia, one są brzydkie.- Dodał i udałam się w moim kierunku,
aby je ściągnąć.
- Odwal się idioto!- Krzyknęłam na niego, gdy przejrzałam
jego zamiary.- Tobie nie mają się podobać.- Odpowiedziałam mu i wyszłam z
salonu udając się do Diany, która siłowała się z brudną plamą po sama nie wiem,
czym na podłodze. Około godziny trzynastej, gdy wszystko było już ogarnięte
udaliśmy się do salonu, gdzie jedliśmy wcześniej zamówioną pizzę.
- Ejj?- W końcu zapytał Justin połykając ostatni kawałek
pizzy.- To, co z wakacjami?
- No Paryż.- Odpowiedziałam i rozmarzyłam się o przystojnych
chłopakach, którzy tam mieszkają.
- To to wiem.- Odpowiedział.- Ale kiedy jedziemy? Nie mamy
jeszcze biletów, a mieliśmy tam być miesiąc!- Krzyknął szatyn i spojrzał na
wszystkich.
- Może 10 lipiec?- Zapytał po chwili Ryan.- Mamy tydzień
na spakowanie się i kupienie biletów, chyba nam wystarczy?
- W zasadzie to, czemu nie.- Powiedziałam. Po moich słowach
każdy przytaknął. Czyli mamy już wszystko ustalone. Jedziemy na cały miesiąc do
Paryża- miasta miłości.
- To zdradzisz nam swój genialny plan?- Zapytał Mike, gdy
wszyscy prócz Vicky, byli już w moim pokoju.
- To tak.-Zacząłem.- Jak gdyby nigdy nic wyjedziemy całą
paczką na lotnisko. Ja pójdę pierwszy na odprawę i wsiądę do samolotu. Gdy
będzie wasza kolej wy powiecie, że musicie coś jeszcze załatwić, a jej będziecie
kazać iść do samolotu. Gdy ona wejdzie i będziemy już lecieć Diana, albo Rose
zadzwonią do niej i powiedzą, że się spóźniliście, a Max zgubił bilet i nie
dolecicie do nas. Resztą sam się już zajmę.- Powiedziałem i spojrzałem na
znajomych zaciągając się przy tym dymem z papierosa.
- A jak coś pójdzie nie tak?- Zapytała po chwili Rose, za co
oberwała ode mnie poduszką.
- Nawet tak nie mów,
bo wykraczesz.- Spojrzałem na nią zabójczym wzrokiem i z lekkim grymasem na
twarzy.
Siedziałam sama w domu, bo dziewczyny gdzieś się zmyły, a ja
byłam zbyt leniwa i zmęczona by im towarzyszyć. Oglądałam właśnie kolejny
odcinek Niskozatrudnionych, gdy w
całym domu zgasło światło, a na dworze słychać było grzmoty nadchodzącej
burzy. Odkąd pamiętam cholernie bałam
się burzy, dlatego czym prędzej zadzwoniłam do przyjaciółek by już wracały.
- Dziewczyny wracajcie!- Krzyknęłam do telefonu.- Burza
idzie, proszę wróćcie. Wiecie, że się boje.- Dodałam błagalnym tonem i
odskoczyłam, gdy usłyszałam walnięcie pioruna.
- Jesteśmy u Justina, on zaraz po ciebie przyjedzie.-
Powiedziała Rose i rozłączyła się nie dając mi szansy na wypowiedzenie się. Po
niecałych pięciu minutach do naszych drzwi ktoś zapukał. Spojrzałam przez
wizjer i szybko otworzyłam drzwi chłopakowi.
- Dłużej się nie dało?- Zapytałam z wyrzutem.
- Jechałem tylko pięć minut, wyluzuj mała.- Powiedział
chłopak i otworzył mi drzwi do jego samochodu. W tym momencie znów piorun
walnął o ziemię, a ja spanikowana rzuciłam się na Justina.
- Eeee…- Zakłopotałam się i szybko z niego zlazłam.- Sorry.-
Dodałam i wsiadłam czym prędzej do samochodu. Usłyszałam tylko cichy śmiech
chłopaka, a następnie odgłos zapalającego się silnika. Po kilku minutach
byliśmy już pod jego domem, a ja sprintem wbiegłam do jego pokoju, gdzie byli
już wszyscy.
- Nie no, fajnie, że urządzacie imprezę za moimi plecami.-
Powiedziałam zbulwersowana i upiłam łyk piwa z puszki Rose.
- Oho.- Powiedział ochoczo Bieber.- Nasza gwiazda słabej
głowy wkracza do akcji.- Zaśmiał się, na co zawtórowali mu inni. Zdenerwowana
podeszłam do niego i wylałam na niego zawartość puszki.
- Pożałujesz.- Wysyczał przez zaciśnięte zęby i wziął mnie
na ręce, a następnie zbiegł na dół i przez tylnie drzwi wybiegł z domu
zostawiając mnie samą na jego podwórku.
- Gdzie idziesz?!- Krzyknęłam do niego, gdy ten zamykał
drzwi, tak abym nie mogła wejść do mieszkania.- Ty idioto! Wiesz, że boję się
burzy!- Krzyczałam wciąż, a łzy powoli napływały do moich oczu. Z sekundy na
sekundę odgłosy burzy stawały się coraz głośniejsze, a deszcz zwiększał swoją
potęgę. Już sama nie wiedziałam, czy płacze, czy po prostu moje policzki mokre
są od ilości lecącej z nieba wody.
- Justin, wpuść ją.- Powiedziała błagalnym głosem Rose.-
Przecież wiesz, że się boi burzy.- Namawiała mnie, ale nie chciałem puścić jej
tego płazem. Niech zapłaci za koszulkę.- To tylko koszulka.- Dodała po chwili.
- Stary jak jej nie wpuścisz to się nigdy z nią nie
pogodzisz!- Krzyknął Ryan. Po przeanalizowaniu słów doszłem do wniosku, że tym
zachowaniem jeszcze bardziej mnie znienawidzi, ale tak trudno było mi oduczyć
się starego zachowania.
- Dobra, pójdę po nią.- Powiedziałem i wstałem z dywanu
udając się na parter. Stała cała przemoknięta z rozmazanym makijażem i smutnym,
ale też wściekłym wyrazem twarzy. Wyglądała w tedy tak bezbronnie- tak jakby
nie była sobą.
- Wchodź!- Krzyknąłem do niej na co poderwała się i wbiegła
do mojego domu prawie wywracając mnie.- Chcesz mi coś powiedzieć?- Zapytałem
ją.
- Tak, że jesteś największym chamem jakiego znam!-
Wykrzyczała mi prosto w twarz i uderzyła w klatkę piersiową.- Wiesz, że boję
się burzy, ale nie – musiałeś jak zwykle odegrać się na mnie ze zdwojoną siłą.
To tylko koszulka, a ty zafundowałeś mi Paranormal Activity.- Dodała i usiadła
na sofie odwracając się do mnie plecami. Zabolało. Tak cholernie zabolały mnie
jej słowa, że aż zrobiło mi się jej żal i postanowiłem ją przeprosić.
- Przepraszam.- Powiedziałem i usiadłem koło niej
przytulając się do jej mokrego ciała.- Chodź, dam ci ciuchy na przebranie.-
Dodałem i siłą zaciągnąłem ją do mojego pokoju, gdzie dałem jej jakąś koszulkę
i spodnie od dresu. Wyrwała mi rzeczy z
ręki i udała się do łazienki. Jednak po chwili szybko wróciła.
- Nie ma światła.- Powiedziała.- Dajcie mi jedną świeczkę.-
Wziąłem z biurka jedną z palących się świeczek i wręczyłem jej ją.
- Nie podziękujesz?- Zapytałem i czekałem na jej odpowiedź.
Ta tylko prychnęła i ze świeczką w ręce udała się do łazienki.
Położyłam świeczkę na blacie umywalki i zaczęłam powoli
przebierać się w ciuchy Justina. Koszulka sięgała mi do połowy ud, więc
spokojnie mogłaby być jedną z moich sukienek. Odruchowo spojrzałam w lustro i
aż chciałam krzyczeć, gdy zobaczyłam mój rozmazany makijaż i mokre włosy, które
po woli zaczynały kręcić się przy końcach. Wzięłam jeden z leżących ręczników i
wytarłam nim sobie twarz, ale było jeszcze gorzej. Zaczęłam wodą i mydłem myć
twarz z brudu pozostawionego po eyelinerze i tuszu do rzęs. Po kilku minutach
moja twarz była czysta i naturalna. Nie przeraziłam się zbytnio brakiem
makijażu, bo odkąd pamiętam nie miałam problemu z cerą. Ubrałam szare dresy
Justina, które spadały mi przy każdym ruchu, dlatego postanowiłam, że ścisnę je
gumką, która była w spodniach i tak też zrobiłam. Wyszłam gotowa razem ze
świeczką i weszłam do pokoju chłopaka.
- Jeszcze ze mną nie spałaś, a już nosisz moje ciuchy.-
Mruknął seksownie Justin na co pokazałam mu środkowy palec. Miałam w zamiarze
nie odzywać się do niego za to co zrobił i jak na razie udawało mi się to.-
Ojj, no nie fochaj się już tak.- Powiedział chłopak i podszedł do mnie
przytulając mnie. Szybko od niego odskoczyłam i zmieniłam miejsce nie
odpowiadając mu na te słowa. Potwornie
wkurzył mnie tym zachowaniem. Skoro chciał się odegrać mógł też mnie oblać
piwem, a nie odstawiać jakąś szopkę. Z dnia na dzień coraz bardziej go
nienawidzę.
- Zbieramy się.- Powiedziały koło godziny dwudziestej
dziewczyny. Posłusznie wstałam razem z nimi i udaliśmy się na dół.
- Podwieźć was?- Zaproponował Justin. Dziewczyny spojrzały
na mnie, a ja przecząco pokiwałam głową.
- Będzie lepiej jak się przejdziemy.- Powiedziała Diana.-
Chyba rozumiesz.- Dodała i puściła jemu oczko. Podeszłam do grzejnika, z
którego wzięłam moje już suchsze buty i założyłam je na gołe stopy.
- Cześć!- Krzyknęłyśmy chórem i wyszłyśmy z domu Biebera.
- Weź mu wybacz.- Zaczęła rozmowę Rose.
- Zrobił najgorszą z możliwych rzeczy i mam mu wybaczyć?!-
Zbulwersowałam się na dziewczyny.
- Zrobił to, bo oblałaś mu bluzkę, a nic takiego nie
powiedział.- Wtrąciła się Diana.
- Też mógł mnie oblać, a nie wystawiać na dwór podczas
burzy!- Krzyknęłam na nie i zaczęłam iść szybciej zostawiając je z tyłu.
- Nie myślałam, że Justin tak szybko cię zaliczy.-
Usłyszałam za sobą głos Emily.
- Nie rozumiem?- Powiedziałam i odwróciłam się do niej
przodem.
- No jak przespałam się z nim to też nosiłam tą koszulkę.-
Mruknęła z kpiną w głosie.
- Nie przespałam się z tym dupkiem!- Krzyknęłam przez
zaciśnięte zęby.
- Jaaaasne.- Dodała ironicznie Emily, na co pokazałam jej
środkowy palec i ruszyłam nie zwracając uwagi na jej głupi śmiech skierowany w
moją stronę.
- Przegiąłeś.- Powiedział Mike i kolejny raz zaciągnął się
jointem.
- Skąd mogłem wiedzieć, że tak ją to rozzłości?- Odburknąłem
zdenerwowany całą tą sytuacją.
- Nie udawaj debila, każdy wie, że panicznie boi się burzy.-
Rzekł z wyrzutem w głosie Ryan.
- Nie zdziwiłbym się jakby nie pojechała przez to do
Paryża.- Wtrącił się Max.- Jej fochy są na serio dłuuugie.- Dodał i upił łyk piwa.
- Jezu, zaraz wykraczecie.- Powiedziałem i podszedłem do
telewizora by go wyłączyć.
- A właściwe, to czemu tak nagle zaczęło ci zależeć na
waszym pogodzeniu?- Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem Max.
- Będziecie się śmiali jak wam powiem.- Zacząłem.
- Nam nie powiesz?!- Zbulwersował się Max i podał mi butelkę
piwa.- Napij się, w tedy z łatwością powiesz wszystko co myślisz.- Wziąłem od
niego butelkę, potem kolejną i kolejną, aż w końcu zacząłem mówić.
- No bo… ja… ją… w sensie… takim… bo to długa historia.-
Miotałem się w moich wypowiedziach, aż w końcu zebrałem się by powiedzieć to,
co do niej czuję.- Chyba ją kocham.- Powiedziałem z zamkniętymi oczami i
dopiero po chwili je otworzyłem. Widząc miny chłopaków zacząłem się jak głupi
śmiać, ale za pewno było to też winą alkoholu.
- Żartujesz sobie.- Powiedział po chwili Mike.- Przecież od
końca gimnazjum ją wyzywasz i nienawidzisz, a teraz kochasz?!
- Od końca gimnazjum ją kocham.- Odpowiedziałem mu.- Robiłem
to wszystko by ją znienawidzić, ale nie udało się, więc postanowiłem, że o nią
zawalczę.- Dodałem i dokończyłem wypijać piątą butelkę po moim ulubionym piwie.
~*~
Od Autorki: Rozdział miał się pojawić dopiero pojutrze, ale czytając wasze miłe komentarze postanowiła dodać go już dziś. Bardzo dziękuję za każdy komentarz- jest on strasznie motywujący. Jak na razie źle mi idzie zwiastun bloga, ale dzisiaj będę długo nad nim pracowała, ze względu na wolny dzień od szkoły. Jest tu ktoś kto ma bloga i bezinteresownie poleciłby mnie w najbliższej notce? Jeżeli tak to wieeeeeeeeelkie dziękuję w waszą stronę :*
Czekam na NN. Tylko szybko *o* Ciekawe jak to będzie z wylotem do Paryża :)
OdpowiedzUsuńświetne :D
OdpowiedzUsuńPiękne <3 Jesteś wielka, bo te opowiada są cudowne, a w dodatku długie. Nie mogę się doczekać następnego bo zżera mnie ciekawość więc pisz szybciutko ; ) daje Ci 6/6
OdpowiedzUsuńJeszcze dodam, że jak to czytam to wiem o co chodzi, bo wszystko jest czyste, przejrzyste. Widac, że autorka dba o siebie i o rzeczy które tworzy, bo jak ja tu wchodzę to widzę skromne tło, ale wyglądające bardzo zachęcająco. < 3 Uwielbiam Cię, chyba nigdy nie czytałam czegoś tak pięknego, Pisz dalej bo na prawdę nie doczekam ! : P
OdpowiedzUsuńDZIĘKI WIELKIE ♥ ♥ ♥ / #WelcomeToPolandJustin ;3
Usuń