środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział Dziewiąty


     Poczułam czyjś oddech na szyi i odruchowo odwróciłam się w tamtym kierunku, a moim oczom ukazał się brązowooki z moimi butami i dwoma biletami w dłoniach. Pociągnął mnie pod schody, tak by nikt nas nie usłyszał nie zobaczył.
- Mam bilety, na jutro.- Powiedział i wręczył mi jeden z nich.- I twoje buty.- Zachichotał i położył je na ziemię.
 - Justin, o co chodzi Brandonowi?- Zapytałam go, gdy ten chciał iść.
- Długa historia Vicks, jutro ci opowiem.- Wzruszył ramionami i najprawdopodobniej wyszedł z domu Brandona.
Założyłam buty na gołe stopy i głośno westchnęłam, a następnie wyszłam spod schodów i udałam się do przyjaciółek, które czekały na mnie przy wyjściu.
- Gdzie wczoraj zniknęłaś?- Zapytała mnie Rose.
- Sama chciałabym wiedzieć.- Zaśmiałam się i potem w całkowitej ciszy ruszyłyśmy do domu.
Od razu udałam się do mojego pokoju, gdzie ściągnęłam buty, a potem do łazienki, w której wzięłam dość szybki prysznic i umyłam włosy, które lepiły się po dużej ilości lakieru. Owinęłam się niebieskim puchowym ręcznikiem i podeszłam do lustra, gdzie rozczesałam mokre włosy i związałam je, bo nie miałam ochoty by je suszyć. Ruszyłam w stronę mojego pokoju, gdzie panował kompletny bałagan. Przeszłam między pojedynczo porozrzucanymi ubraniami i otworzyłam komodę, z której wzięłam bliznę, a następnie podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam żółtą koszulę z kołnierzykiem bez rękawów, która zakrywała mi pośladki i czarne legginsy. Podeszłam do okna, które zasłoniłam i zaczęłam zakładać na siebie wcześniej przygotowane ciuchy. Na gołe stopy założyłam jeszcze czarne vansy i wyszłam  pokoju udając się do kuchni. Żadnej z dziewczyn nie było na dole, więc postanowiłam, że zrobię nam śniadanie. Wyciągnęłam z lodówki żółty ser i dwa pomidory, które pokroiłam potem w plasterki. Wyciągnęłam z chlebaka kilka ciemnych świeżych bułek, bo tylko takie jemy odkąd Diana stała się wegetarianką i wszystko ułożyłam na osobnych talerzach, a potem na stole w kuchni.
- Śniadanie!- Krzyknęłam i zaraz usłyszałam dość głośne kroki, a następnie w drzwiach stanęły w samych ręcznikach, najprawdopodobniej głodne przyjaciółki, które od razu zajęły miejsce przy stole i łapczywie zaczęły jeść kanapki.
- Będziemy za tobą tęsknić.- Odezwała się blondynka, gdy wkładała brudne naczynia do zmywarki. Dopiero w tedy uświadomiła sobie, że nie jestem spakowana na jutrzejszy wyjazd, i że kompletnie o nim zapomniałam.
- Um, ja też.- Mruknęłam do nich i wyszłam z pokoju udając się kręconymi schodami na pierwsze piętro. Wzięłam swojego czarnego iPhona’a i przejechałam po dotykowym ekranie w celu sprawdzenia, czy nikt do mnie napisał. Na moje szczęście nie było żadnej wiadomości od Tajemniczego Chłopaka, a na nieszczęście- Justin wciąż mi nie odpisał, co z jutrzejszym wylotem. Postanowiła do niego zadzwonić i po raz pierwszy od roku wybrałam jego numer z książki telefonicznej.
- Halo?- Jego głos rozbrzmiał w głośniku mojego telefonu po piąty sygnale.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie wiem co z jutrzejszym wylotem, a nie odpisałeś mi na smsa.- Powiedziałam do słuchawki i usiadłam na łóżko opierając głowę o ścianę.
- Um, no tak.- Wymamrotał po chwili.- Przyjadę jutro po ciebie, gdzieś tak po 10, no i to chyba tyle.- Zaśmiał się.- Nie panikuj Vicks i nie zapomnij zabrać ze sobą biletów.- Powiedział.- A teraz muszę kończyć, do zobaczenia.- Rozłączył się nie dając mi możliwości pożegnania się z nim.
Odłożyłam telefon na niewielką białą szafkę koło łóżka i wyszłam z pokoju udając się do naszego podręcznego schowka, który był pod luką między schodami, a podłogą. Wyciągnęłam z niego trzy, średnich rozmiarów czarno-białe walizki i ruszyłam nimi do pokoju. Otworzyła pierwszą z nich, która leżała najbliżej mnie i wrzuciłam do niej moją bliznę, kosmetyki, perfumy i inne kobiecie pierdoły. Udało mi się w niej zmieścić też trzy pary moich ulubionych szpilek. Usiadłam na walizce i bez większych problemów zapięłam ją i odłożyłam pod ścianę. Nigdy nie lubiłam się pakować  bo to było strasznie nudne i wyczerpujące. To tak, jakby w ciągu weekendu poszła do szkoły. Niechętnie przeciągnęłam się na ziemi i przesunęłam drugą walizkę, którą następnie otworzyłam. Podeszłam do szafy, z której niedbale wzięłam tyle ciuchów ile zmieściło mi się w rękach i wrzuciłam je do walizki. Zrobiłam tak jeszcze dwa razy, a następnie uklęknęłam przed nią i zaczęłam ją zapinać. Przy drugiej próbie się udało i odetchnęłam  z ulgą, że prawie skończyłam. Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam szczoteczkę, prostownicę i inne przyrządy kosmetyczne, które umieściłam w najmniejszej walizce idealnie do tego dopasowanej. Pozostałe dwie walizki również ułożyłam pod ścianą  i zmęczona opadłam na łóżko.
Wszystko wydawało się śmieszne. Ja, dziewczyna, która „nienawidzi” Justina jednego dnia mówi mu wszystko o swoich problemach, a on- chłopak, który tak samo mnie nienawidzi, ma zamiar mi pomóc. Moje życie od zawsze było ironią losu, jakimś cholernym paradoksem.
„Tell me who’s you Angel? Who’s you shoulder to hold your boulders?”- do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka, który wydobywał się z mojego telefonu. Z wielką niechęcią przesunęłam się po łóżku by dosięgnąć ręką dzwoniący telefon. Nie patrząc kto dzwoni przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam go do ucha.
- Halo?- Zapytałam bez entuzjazmu i z dość wyczuwalnym oburzeniem w głosie.
- Grzeczniej, szmato.- Do moich uszu dobiegł po chwili szorstki szept, który przyprawił mnie o dreszcze.- Zacznijmy od początku.- Zaśmiał się złośliwie i dość głośno sapnął do słuchawki.
- H-halo.- Odezwałam się nieco milej, ale z wyczuwalnym strachem w głosie.
- Znacznie lepiej.- Odpowiedział ponownie cicho.- Chciałem tylko ponownie usłyszeć twój głoś, Księżniczko.- Dodał i cmoknął na koniec rozłączając się. Wciąż trzymałam telefon przy uchu, a mój oddech był nierówny i strasznie płytki. Poczułam jak oblewa mnie zimna fala potu, a mój oddech powoli się wyrównuje. W mojej głowie był niepokój i niepewność, co do osoby, która nękała mnie psychicznie od kilku dni. Pamiętam dokładnie zdenerwowanie na twarzy Justina, gdy zobaczył numer nadawcy tych smsów i jego wzrok rozglądający się wszędzie, tak jakby wiedział kto to i szukał wzrokiem tej osoby. Zastanawia mnie fakt, czemu ta osoba wybrała mnie? Kompletnie nie kojarzę głosu tej osoby, a mam pamięć jeśli chodzi o czyjś głos. Nerwowo przygryzałam dolną wargę, która była już trochę zniszczona, ponieważ zawsze to robię, gdy się denerwuje, a ostatnimi czasami to zdarza się dość często.
W końcu odłożyłam telefon na szafkę, na której leżał wcześniej i ułożyłam się w tym samym miejscu, co kilkanaście minut prędzej. Uniosłam nogi do góry i położyłam je na białej ścianie, gdzie w niektórych miejsca były przyczepione fotografie. Moja głowa zwisała poza łóżko, a włosy dotykały orzechowym paneli.
Usłyszałam ciche pukanie i wydobyłam siebie ciche „Proszę!”. W drzwiach stanęły przyjaciółki z rękami skrzyżowanymi na piersiach i zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy. Z hukiem zamknęły drzwi i usiadły po dwóch stronach łóżka, a jedna z nich cicho kaszlnęła, na co również usiadłam i oparłam się o ścianę. Patrzyłam na nie i czekałam, aż któraś z nich zacznie coś mówić.
- Okłamujesz nas!- Krzyknęła blondynka zrywając się z łóżka, ale po chwili znów na nim usiadła. Uniosła pytająco brew i spojrzałam na nie z kpiną.
- Widziałam twoją mamę, w Nowym Jorku. Szła z jakimś typem za rękę.- Odezwała się Diana.- I nie mów, że to nie ona, bo jeszcze się ze mną przywitała i pytała, co u ciebie.- Dodała po chwili, gdy chciałam otworzyć usta i zaprzeczyć.
- Co się dzieje?- Tym razem głos zabrała Rose i przybliżyła się do mnie.- Nam możesz powiedzieć, przecież wiesz.- Powiedziała nieco spokojniej i zaczęła „czytać w moich oczach”
- Wszystko jest w porządku.- Skłamałam przygryzając wargę. Kurwa. Zawsze te głupie przygryzanie wargi mnie zdradza. Zawsze.
- Znów kłamiesz.- Odezwała się Diana z wyrzutem.- To ma coś wspólnego z… bulimią?- Spojrzała na mnie niepewnie wypowiadając ostatni wyraz. Szeroko otworzyłam oczy i patrzyłam z niedowierzaniem na nie.
- Jak? Skąd… wy wiecie?!- Krzyknęłam na nie wściekła.
- Wiemy o tobie wszystko Vicky. Od dłuższego czasu widzieliśmy, że jest coś na rzeczy.- Powiedziała Rose.- No i usłyszeliśmy twoją rozmowę z… Justinem.- Dodała nieco speszona i głośno westchnęła.
- Tak, to ma z tym związek.- Odpowiedziałam im po chwili namysłu. Skoro już wiedziały, to nie miałoby to sensu by dalej to drążyć- Ale nic więcej nie powiem.- Dodałam szybko i podsunęłam nogi pod brodę. Poczułam czyjś ciepły ucisk na moich ramionach i rozejrzałam się dookoła napotykając mój wzrok na Dianie i Rose, które mnie przytulały. Tego mi brakowało. Brakowało mi bliskości z nimi, bo spójrzmy prawdzie w oczy, przez to wszystko co się wydarzyło przez kilka ostatnich miesięcy- cholernie się od siebie oddaliłyśmy.
- Mogłaś nam powiedzieć od razu.- Wydukała po chwili blondynka, na co wymownie się uśmiechnęłam.
- To może pójdziemy do Starbucks’a?- Zapytała po chwili Diana, na co obie przytaknęłyśmy. Spojrzałam na zegarek. Była 14:50.
Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam czarne szorty i bokserkę ze wzorem moro i kilkoma ćwiekami na jej grubych ramiączkach. Szybko się przebrałam, a na ramię założyłam ciemnoszarą torbę, do której włożyłam telefon i kilka pierdół. Zbiegłam na dół i czekałam na dziewczyny, które po chwili do mnie zeszły.
Usiadłyśmy w naszym ulubionym miejscu, tuż pod oknem, zza którego była widać ogromny park.
- Co podać?- Podeszła do nas młoda kobieta ubrana dość elegancko i z uśmiechem na twarzy.
- Trzy mocne Espressa Con Panna.- Powiedziała Diana, a ciemnowłosa kelnerka zapisała wszystko na kartce i odeszła od naszego stolika, a po dziesięciu minutach wróciła z naszymi zamówieniami na srebrnej tacy.
- Mmm , uwielbiam.- Odezwałam się, gdy moje gardło zalała cholernie dobra i ciepła kawa. – Mam nadzieję, że w Londynie też takie są.- Dodałam.
- Przynajmniej ty spędzisz jakoś wakacje.- Mruknęła Diana i szybko wzięła łyk kawy.
- Przepraszam, że przeze mnie nie byliśmy w Paryżu.- Odpowiedziałam jej, bo wiedziałam, że za to jest na mnie zdenerwowana. Przez moją głupotę zepsułam im wakacje, które miały być naszymi ostatnimi przez wyjazdem na studia.
- Nie, to nie twoje wina.- Odezwała się i lekko się uśmiechnęła.
- Ejj, zmieńmy temat!- Krzyknęła blondynka, która skończyła pić swoją kawę.
Do moich uszu dobiegł dźwięk smsa, który wydobywał się z mojej torby. Lekko się zmieszałam, a moje dłonie zaczęły się trząść. Wyciągnęłam telefon z torby i przejechałam po dotykowym ekranie, a moim oczom ukazała się nazwa „Książę”. Głośno przełknęłam ślinę i wstałam z miejsca.
- Idę do łazienki.- Wydukałam i opuściłam przyjaciółki.
Od: Książę
Mam nadzieję, że spodoba ci się w Londynie, razem ze mną… Z dala od Justina… Haha
Ta osoba kompletnie mną zawładnęła, bałam się każdego ruchu, każdego oddechu. Bałam się wyjść z domu od tych kilku dni. Chociaż uważam, że „Książę” mocny jest tylko w słowach, bo miał pojawić się na imprezie, miał mi ci coś zrobić. A zrobił? Nie.
Brandon jest księciem.
Nie, to nie możliwe. On nie pasuje do tego typu zachowania, a nawet jeśli, to niebyły taki miły, a jego głos kompletnie różnił się od głosu „Księcia”.
A może to ma związek z przeszłością Justina?
Nie sądzę. Justin z tym skończył, a nawet jeśli by w tym siedział wciąż, to po co oni mieliby się odgrywać na mnie, by go skrzywdzić?
Bo może jesteś dla niego ważna?
I kolejny błąd. Nigdy nie będę ważna dla Justina. Choćbym nie wiem jak się starała, to on nigdy się mną nie zainteresuje.
Na twoim miejscu zaczęłabym czytać między wierszami…
Co masz na myśli? Ugh, znów próbujesz zrobić ze mnie schizofreniczną bulimiczkę, która gada do lustra w miejscu publicznym.
Przeszłość, tylko przeszłość zna odpowiedź…
Mój rozum jest popierniczony. Nic dziwnego, że zachowuję się tak, jak zachowuję, no ale czasami muszę przyznać mu rację.
Co do przeszłości Justina. Kiedyś, po śmierci brata kompletnie się załamał i wpadł w nieodpowiednie towarzystwo. W Nowym Jorku dość często są wojny gangów, które zazwyczaj odbywają się na Bronxie. Justin pewnej nocy tam trafił i w jakiś sposób znalazł się w Black STS, którzy prowadzili wojny chyba ze wszystkimi, którzy są na Bronxie, jak i w jego okolicach. Justin bardzo się z nimi zżył, ale potem coś w nim pękło i zatęsknił za nami. Chciał wrócić, a oni mu pozwolili na to. Tak by się mogło w tedy wydawać. Kilka dni po tym jak Justin ich zostawił, jego dom spłonął, a przed wejściem była przyczepiona kartka do płotu, a na niej napis, który każdy z naszej grupki zna chyba na pamięć.

„ Nie znasz dnia, ani godziny Bieber.
                Jeszcze się odpłacimy, za to jak nas potraktowałeś…
YO, BLACK STS.”

Cholernie krótki tekst, ale po tym już nic nie było takie same. Powoli zapominaliśmy, Justin również zapominał, o tym, co zdarzyło się tamtej nocy. Od tamtego czasu minęły dwa lata, a ich słowa okazały się puste, bo nic mu się nie stało.
Nie znasz dnia, ani godziny. Może to teraz postanowili zacząć się na nim mścić?
Jezu, powinnaś się leczyć. W zasadzie, to już dawno powinni nas zamknąć w psychiatry ku, na osobnych oddziałach.
Na twoim miejscu nie wykluczałabym tej opcji…
Stop! Koniec z tymi głupimi podejrzeniami.
Wyszłam łazienki, gdzie siedziały przy stoliku znudzone przyjaciółki.
- Czemu cię tak długo nie było? Kawa ci wystygła.- Powiedziała Rose, ale zignorowałam ją.
- Wracamy już?- Zapytałam je, na co pokiwały twierdząco głową i wyszłyśmy z kawiarni płacąc przed tym rachunek za kawę.


     - Ej, stary?- Do mojego pokoju wbiegł Ryan i usiadł na łóżku. – Co się stało między Tobą, a Brandonem?- Zapytał mnie, na co trochę się zmieszałem.
- A co ma być?- Spojrzałem na niego.
- Ma podbite oko i jak go mijałem, to mówił, ze pożałujesz, czy coś takiego.- Powiedział.
- Zwykła sprzeczka, a on dramatyzuje jak baba.- Odpowiedziałem mu przewracając jednocześnie teatralnie oczami. Nie chcę aby wiedział, że po prostu byłem zazdrosny o to, że ktoś inny może ją dotykać i całować.
- Pewnie coś z Vicky.- Odezwał się po chwili i cicho zaśmiał się pod nosem.
- A nawet jeśli, to co?- Zapytałem bruneta.
- To, że nie tylko ty masz ochotę na nią ochotę .- Puścił mi oczko i wybiegł z pokoju zanim zdążyłem rzucić w niego jakąś książką, która z impetem walnęła o drzwi od mojego pokoju.
- Idiota!- Krzyknąłem do chłopaka, który śmiał się pod drzwiami do mojego pokoju.
Zastanawiam się jakim cudem zdołałem się zakochać. Zawsze byłem zamknięty na jakieś głębsze uczucia i gdy widziałem, że coś pomiędzy mną, a moją „drugą połówką” zaczyna iskrzyć, najzwyczajniej w świecie z nią zrywałem. Nie chciałem cierpieć, bo widziałem jak moja siostra płacze po nocach przez tą głupią miłość i to nie dwa, czy trzy razy. Aż pewnego dnia nieświadomy niczego witałem się tak jak zwykle z Vicky, ale tym razem poczułem , że jestem cholernie zdenerwowany i oszołomiony. Za każdym razem, gdy ona była w pobliżu zachowywałem się jak najgorsza pokraka. To w tamtym czasie chciałem walczyć z tym, co się działo wewnątrz mnie. Gdy myślałem, ze ją nienawidzę i, że to uczucie już nie wróci- na drugi dzień znów się w niej zakochiwałem coraz bardziej. I kiedy w końcu zdałem sobie sprawę, że od tego, co jest między mną,  a nią nie da się tak po prostu uciec- było już za późno.  Ale pomimo tego, że jestem na przegranej pozycji, to wciąż mogę być zwycięzcą, bo wciąż walczę o jej uczucie wobec mnie. Staram się zmienić, chociaż nie idzie mi to najlepiej. I mam nadzieję, że któregoś dnia obudzę się obok niej, a ona pocałuje mnie na przywitanie i będziemy cholernie szczęśliwi jak jeszcze nigdy. 

~*~

Sądzę, że ten szablon o wiele lepszy i chyba taki pozostanie już na długo :) Dziękuję każdej osobie, która to czyta i docenia moją pracę komentując moje "wypociny". Jeżeli chcecie byś informowani, czy coś to zostawiajcie swoje adresy TT albo numery GG :) Kolejny chyba pojawi się za tydzień, albo może i później ze względu na to, ze wyjeżdżam na 3 dni do Cardiff na wycieczkę :) 


4 komentarze:

  1. świetny <3 dobrze, że powiedziała (choć trochę) dziewczynom. i boję się tego "księcia", brr. ciekawe kim jest... czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne!!! czekam na nn! <3. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! Czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział,zapraszam na mojego bloga o One Direction i Miley Cyrus jako Louisie Kendall w roli głównej http://loveis-the-key-to-happiness.blogspot.com/

    Właśnie pojawił się prolog,miło by było gdybyś przeczytał/a i skomentował/a :)
    Pozdrawiam,Cassie.

    OdpowiedzUsuń